Translate

25 czerwca 2016

III MIEJSCE

Autor: Patty;* Super



Leon Verdas nie jest zwykłym nastolatkiem. Należy do grupy nadprzyrodzonych istot, a mianowicie jest pół wampirem, pół diabłem. Włada piekłem i każdy się go tam słucha ale dla niego to za mało. Pragnie przejąć władzę nad ziemią. Nic innego tak bardzo nie pragnął, ale czy na pewno? Czy jego martwe serce znowu zabije?


Violetta Castillo dziewczyna o pięknym uśmiechu, która zawróci w głowie wampirowi, ale czy tak, że go powstrzyma przed jego planem? Ocali świat i będzie szczęśliwa, że swoim diabłem-wampirem czy będzie nieszczęśliwa bez niego z kwestii rozsądku?

Leon dzisiaj miał po raz pierwszy wstąpić na ziemię. Widział w ziemianach tylko nic nie warte ścierwo. Pycha i chciwość biła od nich z kilometra. Szatyn o szmaragdowych oczach przechodził przez piękny park w Nowym Jorku. Widział jak ludzie się gdzieś spieszą i nawet nie zwracają uwagi na niego. Omijając go mają do czynienia ze śmiercią. Był zimny tak jak w środku i jak na zewnątrz. Nie miał uczuć jedynie odczuwał złość. Oni niby uważają, że są na samej górze łańcucha pokarmowego, ale no nie prawda. Istoty nadprzyrodzone są od nich lepsi. Za niedługo będą mogli przekonać z czym mają do czynienia. Nie będą gotowi na atak. Ich koniec może być bliski. Król wampirów i demonów obejmie władzę. Leon Verdas będzie rządził ludźmi i istotami nadprzyrodzonymi. Jeśli jego plan zostanie zrealizowany to inaczej nie będzie odwrotu.

Violetta Castillo odwiedziła sieroty w domu dziecka. Często im pomaga. Uwielbia pomagać ludziom. Zawsze uśmiechnięta dziewczyna kierowała się do swojego domu. Już kiedy skręciła w odpowiednią uliczkę dano zobaczyć jej dom, a raczej wille. Nie lubiła wydawać pieniędzy, a swoje oddawała biednym. Jej nic nie brakuje, a ona ma złote serce. Weszła do domu i przywitała się ze swoim ojcem.
- Cześć tato. - Przywitałam się z brunetem.
- Witaj córeczko. - Uśmiechnął się miło. Ona zawsze była jego oczkiem w głowie i bardzo ją kochał. Miała tylko jego po śmierci swojej mamy.
- Co dzisiaj robiłaś? - Zagadał.
- Odwiedziłam sieroty. - Wytłumaczyła.
- Masz takie złote serce jak twoja mama. - Powiedział.
- Kocham Cię tatusiu. - Oznajmiła i przytuliła się do swojego staruszka.
- Ja Ciebie też. - Odparł i po chwili puścił swoją córkę.
- Mam spotkanie za godzinę, więc już będę się zbierać. - Oznajmił i wyszedł z domu.
A Violetta udała się na górę ale tajemnice drzwi ją zainteresowały. Odkąd pamięta zawsze były zamknięte ale nie tym razem. Szatynka weszła na stary strych.


Tam znajdowały się rzeczy jej mamy. Zaciekawiona oglądała wszystkie zawartości w pudłach. Wszystko ją interesowało i czuła, że jest tych informacji jest za mało. Ojciec nigdy nie wspominał jej o rodzicielce, a jak pytała się o nią robił się dziwny. Jakby go coś zadręczało, ale co?

Potężny krwiopijca szedł spokojną uliczką w której było mało ruchy aż wcale go nie było.
- Wiem co wydarzyło się w przeszłości. Możesz być skończony jeśli pójdę z tym na policję. - Usłyszał rozmowę gdzieś w kącie i to dzięki dobremu słuchowi.
- Nie zrobisz tego. Mogę Ci zapłacić za milczenie. - Powiedział drugi głos. Leon zaciekawiony podszedł, żeby zobaczyć kim są. Zobaczył młodego chłopaka w wieku około 20 lat, a drugi to brunet około czterdziestki.
- Pieniędzy nie chcę. - Oznajmił.
- A czego chcesz Alex? - Zapytał się ten drugi.
- Twojej córki. - Wyznał.
- Nie zgadzam się. - Odparł brunet.
- Albo się ożenię z twoją córką, albo media poznają co się zdarzyło kilka lat temu. - Powiedział Alex.
- Zgadzam się. Oddam Ci rękę mojej córki. - Zgodził się mężczyzna, a Leonowi to za bardzo nie podobało, ale co go to obchodzi? Pomyślał i oddalił się od tej dwójki, ale ten młody ma apetyczną krew. Przeszło szatynowi przez myśl i stał się głodny. Wyczuł dziewczynę więc szybko udał się do niej. Zobaczył dziewczynę w miniówce prawie odkrywającym się tyłkiem. Aż się krzywił na ten widok.
- Co zabawić chcesz się? Za 250$ jestem twoja. - Odparła, a on prawie nie wybuchł śmiechem. On ma płacić za coś co może mieć za darmo? Dobre żarty.
- Ja myślę, że się zabawię ale ty nie sądzę. - Odparł Verdas i jednym sprawnym ruchem wgryzł się jej szyję. Krew za smaczna nie była ale nie musiał za bardzo narzekać. Ofiarę wyssaną z krwi rzucił pod mur i udał się dalej jakby nic się nie stało.

Dziewczyna po znalezieniu rzeczy swojej matki udała się na spacer do parku. Na zewnątrz się trochę ściemniało. Szatynka szła uśmiechnięta i najmniejszy niewłaściwy czyn przeżywała aż za bardzo. Była kruchą istotą jak lalka porcelanowa. Z nią trzeba było się zachowywać delikatnie. Rozmyślała o swojej mamie i o tym pokoju na poddaszu. Była tak zamyślona, że nie wpadła prawie pod chłopaków, którzy jeździli na deskorolce.

On przechadzał się przez park. Jego oczy napotkały niezwykle przepiękną dziewczynę. Jego martwe serce jakby mogło to by zaczęło bić szybkością jaka to jest nie możliwa. Miała na sobie prześliczną różową sukienkę z brązowym paskiem oraz tego samego koloru baleriny. Widać było, że jest delikatna, a on nie powinien wchodzić w jej świat. Chciał ją poznać, dowiedzieć się o niej wszystko. Zauważył, że przeciwnej strony nadjeżdżają chłopaki na deskorolkach. Jak bohater uchronił ją od tego spotkania. Spojrzeli sobie w oczy i coś zaiskrzyło. Zobaczył po raz pierwszy raz takie piękno. Jej czekoladowe oczy były zaskoczone i zahipnotyzowane. Obydwoje byli w transie, ona podziwiała dwa szmaragdy, które ją urzekły. A on nie mógł oderwać wzroku od morza czekolady w jej oczach. Nic się nie odzywali, on słyszał jak biło jej serce. Tak się działo od kiedy patrzała na niego. Nie mogła wyjść z podziwu, że na takiego wybawcę jej się trafiło.
- Nic Ci nie jest? - Zapytał Leon przerywając ciszę.
- Co?... Nic mi nie jest i dziękuję, że mnie uratowałeś. - Powiedziała zarumieniona.
- To tylko przyjemność ratowanie takich ślicznotek jak ty. - Odparł i sam się zdziwił za to co powiedział.
- Jeszcze raz dziękuję. - Podziękowała jeszcze raz i uśmiechnęła się. I co dziwne i on się uśmiechnął.


- Jestem Leon, a ty? - Zapytał się, a ona pomyślała, że piękniejszego imienia nie słyszała.
- Violetta. - Odparła.
- Violetta. - Szepnął zachwytem. - Piękne imię. - Dodał po chwili.
- Odprowadzę Cię do domu. - Zasugerował i razem udali się do domu Violetty. Stanęła przed chłopakiem i podziękowała.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
- Nie ma za co. - Odparł, a ona go pocałowała w policzek. Poczuła od niego zimno, a mu wydawało się, że miejsce gdzie przed chwilą stykały się jej usta piecze.
- Dlaczego jesteś taki zimny? - Zapytała się ciekawa, a on nie widział co odpowiedzieć.
- Trochę jest na dworze chłodnawo. - Wytłumaczył, a ona już o nic więcej nie pytała.
- No to cześć. - Pożegnała się.
- Violu zaczekaj. - Usłyszała jego głos, więc się zatrzymała.
- O co chodzi?
- Czy pójdziesz ze mną do kina jutro? - Zapytał się.
- Czy to randka?
- Jeśli chcesz. - Oznajmił.
- Bardzo chętnie się z tobą wybiorę. - Powiedziała uśmiechnięta i weszła do środka, a tam zastała swojego ojca.
- Violetto gdzie byłaś? Późno jest. - Zauważył.
- Byłam się przejść. - Wyjaśniła.
- Idź już się połóż. - Rozkazał, a ona udała się do swojej sypialni. Położyła się na łóżku i do jej głowy przypałętał się właściciel szmaragdowych oczów. Nie mogła przestać o nim myśleć. Zastanawiała się co z nią się dzieje i dlaczego tak myśli o chłopaku, którego widziała pierwszy raz w życiu. Nie mogła wyjść z podziwu z jego osoby. Wzięła do ręki swój pamiętnik w którym przekazuje swoje tajemnice, uczucie, po prostu wszystko.


Pamiętniczku!
Poznałam dzisiaj cudownego chłopaka.
Ma na imię Leon.
Jest szatynem o szmaragdowych oczach,
które mnie urzekły.
Moje serce zaczęło bić niezwykłą szybkością.
Pierwszy raz tak się czułam przy chłopaku.
Wydaje mi się, że jest jakiś taki... tajemnicy?
Tak to dobre słowo.
Gdy go dotknęłam był zimny,
a przecież był upał mimo, że był wieczór.
Może ja poszukuje jakieś ale, żeby go odepchnąć ode mnie?
Nie wiem co się ze mną dzieje.
Czuję się dziwnie przy nim.
Mam ochotę wiedzieć o nim wszystko.
A wiem tylko jak ma na imię.
Chcę wiedzieć co lubi robić.
Gdzie mieszka.
Po prostu wszystko.
Nie mogę przestać o nim myśleć.
Ciągle krąży mi jego imię po głowie.
Chciałabym się dowiedzieć co ze mną nie tak,
że tak siedzi w mojej głowie.
To chyba... obsesja?
Czy ze świrowałam przez niego?
Co ze mną się dzieje?
Mam ochotę krzyczeć jego imię ze szczęścia.
Leon.
Pięknie brzmi... prawda?
Ocalił mnie przed spotkaniem deskorolkami i
jej właścicielami.
A wtedy gapiłam się w jego oczy jak
jakaś wariatka.
Te oczy mnie zaczarowały.
Zielony.
Taka ich barwa.
Nadal pewnie bym się w nie wpatrywała
gdyby się nie odezwał.
Ma taki piękny głos.
Nawet gdyby fałszował byłabym zachwycona.
Zapytał się mnie
,,Czy nic mi nie jest?''
Chciałam odpowiedzieć, że oszalałam jego osobą,
ale ostateczności ugryzłam się w język.
Ale teraz chcę odpowiedzieć, że jednak coś ze mną się dzieje.
Potrzebuję lekarstwa, bo ciągle mi przesiaduje w głowie.
A te jego usta...
Pragnę złączyć je ze sobą i nigdy ich nie odrywać,
ale wtedy zabrakło nam tlenu i to niemożliwe.
Chyba, że jest jakimś wampirem, który w ogóle nie istnieje.
Wampiry to tylko mity.
Istnieją w książkach i filmach.
Czy wspominałam, że Leon jest bardzo przystojny?
I dlatego nigdy nie zwróci uwagi na taką osobę co ja.
Nie jestem w jego typie.
Ale czy na pewno?
Zawsze istnieje ta mała nadzieja.
Człowiek bez uczuć nie istnieje i myślę,
że gdyby żyły nadprzyrodzone istoty tak by było z nimi.
Miłość zawsze zapuka do naszych drzwi.
Czemu ja wspominam o miłości?
Czy się zakochałam?
To nie odpowiednie.
Znam go jeden dzień, a już chce krzyczeć, że go kocham.
Dobrze myślisz: KOCHAM GO.
Kocham Leona.
Zakochałam się w nim nie znając go wcale.
Ale czy to moja wina?
Serce nie sługa.
Więc mnie o nic nie obwiniaj.
Zakochałam się w osobie znając jedynie jego imię.
A i jeszcze zaprosił mnie na randkę!
Nie mogę się doczekać.
A co ja założę?
Muszę wyglądać zachwycająco.
Muszę zrobić na nim dobre wrażenie.
Ale stroić to za dobrze nie jest jak do kina.
Muszę wyglądać ładnie i odpowiednio.
Chyba się trochę rozpisałam... nie prawdaż?
Podziwiam Cię, że znosisz moje humory.
No bo ja sama już ze sobą nie wytrzymuję.
Do miasta ,,Violetta''
Zawitała nowa postać.
W moim umyśle zamieszkał Leon i coś czuję,
że długo tam posiedzi.
Dobra, już Cię nie zanudzam.
A czy wspominałam, że Leon ma idealny uśmiech?
Ej, nie musisz się tak złościć.
Złość piękności szkodzi :)
Pa, twoja Violetta.

Dziewczyna odłożyła pamiętnik na półkę. Trochę ją uspokoiła kiedy wylała te wszystkie uczucia jakie w niej się narodziły. Myślała o tajemniczym chłopaku jak najszybciej chciała się znowu z nim zobaczyć. Udałam się do łazienki i tam wykonała wieczorne czynności i poszła spać.

Leon wracał do swojego królestwa w jego krainie. Po głowie ciągle mu chodziła pewne urocza szatynka o czekoladowych oczach. Nie mógł przestać o niej myśleć. Pragnął jej nawet bardziej niż podboju świata. Chciał ją dla siebie ale wiedział, że może w jej życiu dużo namieszać. Ale był samolubem, który pragnął jej dla siebie. Chciał, żeby ona była jego i tylko jego. Udał się do swojej sypialni i usiadł na łóżku. Przed jego oczami pojawiła się uśmiechnięta Violetta. Już nie mógł się doczekać ich randki. Żadna dziewczyna nie zawróciła mu tak w głowie jak ona. Violetta była wyjątkowa i jedyna swoim rodzaju.

Następnego dnia Violetta obudziła się o godzinie 10:00. Zeszła na dół i zaczęłam jeść śniadanie. Jej ojca nie było. Zapewne przebywał w firmie. Szatynka o brązowych oczach jak skończyła zajadać naleśniki udała się do salonu. Usiadła na kanapie i zaczęła oglądać telewizję. Myślała o Leonie, który zawrócił jej w głowie. W nocy śnił jej się i nie mogła przestać o nim myśleć. Nie mogła sie doczekać ich randki ale właśnie uświadomiła sobie, że nie ustalili godziny i może przyjść w każdej chwili. Udała się na górę i zaczęła się szykować. Ten dzień miał być najlepszym w jej życiu. Miłość od pierwsze wejrzenia ponoć nie istniała ale ona ją przeżyła. Ubrała się w białą bluzkę z wzorkami, różową spódnicę, a do tego pasek oraz koturny.


Stwierdziła, że wygląda nawet dobrze jak do kina. Włosy miała lekko kręcone i rozpuszczone, a na twarzy delikatny makijaż. Spojrzała na telefon i zobaczyła, że jest godzina 15:00. Długo się szykowała. Postanowiła, że posprząta bałagan, który narobiła. Zaczęła z powrotem układać ubrania do szafy. Kiedy skończyła usłyszała dzwonek do drzwi. Był równo o 16:00. Violetta poszła mu otworzyć i ujrzała jego ubranego w koszulę niebieską - białą w kratę, a do tego ciemne dżinsy i obuwie.
- Hej. - Przywitał się i wręczył jej kwiaty.
- Hej i dziękuję za kwiaty. - Powiedziała.
- Pięknie wyglądasz. - Oznajmił.
- Dziękuję. - Odparła i wstawiła czerwone róże do wazonu.
- Idziemy? - Zapytał kiedy pojawiła się koło niego.
- Tak. - Odpowiedziała i wyszli z domu. Do kina mieli kilka minut, a po chwili byli na miejscu.
- Na co chcesz iść ślicznotko? - Zadał pytanie patrząc na liste filmów dzisiaj granych.
- Chodźmy na ten. - Wskazała na komedię, a on się zgodził. Po filmie udali się do kawiarni. Zamówili sobie szarlotkę i zaczęli jeść. Mitach mówią, że wampiry nie jedzą. No właśnie to mit. Leon i Violetta rozmawiali o wszystkim. Dogadywali się ze sobą bardzo dobrze. Po mile spędzonej randce udali się pod dom szatynki. Wampir zanim odszedł pocałował Violette. Ich pocałunek był delikatny i czuły. Po kilku minutach się od siebie oderwali. Leon mógłby całować jej usta dłużej, nawet całą wieczność, ale ona potrzebuje powietrza. Jest człowiekiem i musi oddychać. Pożegnał się z Castillo i oddalił od jej domu. Zdał sobie sprawę, że zakochał się w człowieku i tego nie żałował. Chciał ją mieć dla siebie.

Violetta weszła do domu i zobaczyła w salonie jej ojca i około 20 lat mężczyznę.
- Dzień dobry. - Przywitała się z grzeczności.
- Violetto poznaj swojego narzeczonego Alexa. - Powiedział jej ojciec, a ona prawie nie zemdlała z tego co usłyszała.
- K-kt-oo? - Zapytała jąkając się.
- Narzeczony. - Powtórzył German.
- Dlaczego ty mi wybierasz narzeczonego? - Zadała pytanie.
- Jest dobrym kandydatem na twojego męża. - Powiedział.
- Pójdę do swojego pokoju. - Oznajmiła szatynka i zniknęła na górze. Położyła się na łóżku i chwyciła za swój pamiętnik.

Pamiętniczku!
Dzisiaj był dla mnie ważny dzień,
a mianowicie odbyła się
moja randka i Leona.
Było wspaniale.
Oglądaliśmy komedię w kinie,
a potem poszliśmy do kawiarni.
Dużo ze sobą rozmawialiśmy.
Potem Leon skradł mój pierwszy pocałunek.
Lepszy nie mógł być.
Ale jak weszłam do domu wszystko prysło.
Mój ojciec wybrał dla mnie męża.
Jest to jakiś Alex.
Nie podoba mi się on.
Jest jakiś dziwny.
I on ma być moim mężem.
Ale ja nie chcę tego ślubu!
Mam dopiero 17 lat!
No dobra za kilka miesięcy 18.
Ale jestem za młoda.
A ślub trzeba wziąć z miłości.
Trzeba podjąć słuszną decyzję o małżeństwie,
a nie tak o.
Nie jestem jeszcze gotowa.
Moje serce cierpi kiedy myślę o Leonie i
o tym jak mu powiem o moim ''narzeczonym''.
Kocham Leona ale ta miłość nie
będzie z szczęśliwym zakończeniem.
Bez Happy endu.
Moje życie bez niego.
Bez mojego szczęścia.
Będą nieszczęśliwą mężatką.
Już bym wolała, żebym została starą
panną z kotami niż żoną Alexa.
Dlaczego akurat on?
Anie na przykład... Leon?
Pewnie nadal miałabym wątpliwości
ale go kocham.
Najlepiej by było,
gdyby żadnego ślubu nie było.
Pa, twoja Violetta.

Potrzebowała wylać swoje emocje na kartce. To zawsze jej pomagało choć trochę się uspokoić. Zaczęła myśleć o Leonie. Wtedy nie wytrzymała i zaczęła płakać. Tak bardzo nie chciała tego ślubu, a nie wiedziała co ma zrobić, żeby do niego się nie odbyło. Po chwili odpłynęła do krainy Morfeusza.

Leon spacerował po ulicach Nowego Jorku i ciągle myślał o Violettcie. Zakochał się w tej dziewczynie ale nie mógł powiedzieć kim jest. Z szybkością wampira pobiegł pod jej dom. Wszedł do środka przez okno do jej pokoju. Zobaczył, że śpi ale zaniepokoiło go jej popuchnięte oczy co świadczyło, że płakała, a on chciał dowiedzieć dlaczego. Zostawiając ją była jeszcze szczęśliwa, a potem musiało coś się stać. Zobaczył, że na podłodze leży zeszyt. Podniósł go i zaczął czytać prze ostatni wpis w pamiętniki.
- Też Cię kocham. - Szepnął z uśmiechem patrząc na dziewczynę.
Potem zaczął czytać ostatni wpis, gdy skończył był zdenerwowany.
- Jesteś moja i żadnego ślubu nie będzie. Ja o to zadbam kochanie. - Oznajmił i pocałował ją w policzek, a następnie wyszedł z jej pokoju.

Violetta obudziła się w środku nocy. Usłyszała jak ktoś krzyknął i postanowiła to sprawdzić.  Zeszła na dół i zobaczyła swojego ojca i Alexa, którzy się kłócili.
- Ślub ma się odbyć jeszcze w tym roku. - Powiedział Alex.
- Violetta nie jest jeszcze gotowa. - Oznajmił ojciec Violetty.
- Albo ślub w tym roku albo policja dowie się, że zabiłeś Marię. - Odparł młody chłopak, a Violetta zaczęła płakać.
- Tato czy to prawda? - Zapytała się szatynka, a German spojrzał na nią przerażony. Brązowookiej nie trzeba było już słów, już wszystko wiedziała. - Nienawidzę Cię. - Dodała.
Dla niej jej ojciec był już nikim, zabił jej rodzicielkę. Dziewczyna biegła po ulicach  Nowego Jorku. Skręciła w ślepą uliczkę, a nie zauważyła wcześniej, że Alex wybiegł za nią. Na twarzy miał najgorszy uśmiech jaki widziała.
- Nie masz dokąd uciec. - Powiedział jak zauważył, że zaczyna się cofać do tyłu. Przygniótł Castillo do ściany i zaczął ją całować po szyi. Leon ratuj, pomyślała.

Zdenerwowany Verdas chodził po ciemnych ulicach. Było już ciemno i pusto na drogach. Leone ratuj, usłyszał w swojej głowie głos Violetty. Był zmartwiony i nie wiedział co się z nią dzieje. Jak najszybciej pobiegł do swojej ukochanej. Akurat wiedział gdzie się znajduje. Wyczuł jej słodki zapach. Po chwili był przy niej. Zobaczył tego samego chłopaka co widział kilka dni temu. który teraz się dobiera do jego Violetty. Jego oczy pociemniały, a z ust wysunęły się dwa ostre kły. Odciągnął go od szatynki i wgryzł się w jego szyję. Violetta na to patrzyła z przerażeniem. To co myślała, że istnieje w książkach żyje na prawdę. Leon rzucił martwe ciało na ziemię.
- Kim ty jesteś? - Zapytała się roztrzęsiona.
- Pół wampirem, pół diabłem. - Wyjaśnił i wrócił do normalnej postaci. - Kocham Cię Violetto. - Powiedział.
- Ja tak nie mogę. Wybacz. - Odparła i wróciła do domu. On ją rozumiał, przecież jest potworem, bestią.

Następnego dnia, wieczorem dziewczyna chodziła po parku, aż nagle zobaczyła tłum z pochodniami. Violetta podeszła do jednego i zapytała się o co chodzi.
 - W starej szopie przy lesie ukrywa się krwiopijca. - Wyjaśnił, a jej przyszło tylko jedno, że chodzi o Leona. Skrótami pobiegła do niego. Weszła do środka i się do niego przytuliła.
- Kocham Cię Leon. - Wyznała, a w tym czasie drzwi wyważono. Leon przeniósł siebie i szatynkę do swojej krainy. Brązowooka zobaczyła, że stoją przy ścianie z kamienia, a środku pomieszczenia była lawa. Ścieżką szatyn wyprowadził ich do nieco przyjemniejszego miejsca.
- Będę musiał Ciebie odesłać z powrotem na ziemię. Zwykły człowiek nie wytrzyma tak dużej temperatury na długo. - Oznajmił.
- Nie chcę wracać. Chcę zostać z tobą. - Powiedziała. - Przemień mnie. - Dodała.
- To będzie bolało. Na pewno tego chcesz? - Zapytał obejmując ją w talii.
- Kocham Cię i chcę spędzić z tobą wieczność. - Wyznała, a Leon ją podniósł i zaniósł do jego sypialni, a niedługo ich.
- Czemu mnie tutaj przyniosłeś? - Zapytała si kiedy ją położył na łóżku.
- Nie będę tego robić tam. - Wyjaśnił i wysunął kły. Jego oczy nadal były zielone. Pogłaskała go po policzku.
- Jesteś piękny. - Szepnęła do 125 latka.
- Postaram to zrobić delikatnie. - Oznajmił. Zaczął składać na jej szyi pocałunki, a po chwili wgryzł się w jej szyję, a ona poczuła tylko rozkosz. Zamknęła oczy, a jak otworzyła były ciemne, a po chwili wrócił ich dawny blask. Złączyli swoje usta w pocałunku. Pocałunek wieczności.

1 komentarz: