Translate

27 czerwca 2016

One shot "Miłość od pierwszego wejrzenia" część I

NA POCZĄTKU INFORMUJE ŻE TYTUŁ ZOSTAŁ ZMIENIONY !

TĄ CZĘŚĆ ONE SHOTA DEDYKUJE DIANA XOX :****


Leon 
Właśnie wszedłem do firmy. Wszystkie pracownice zaczęły poprawiać włosy. I one myślą, że zwrócę na nie uwagę. Nie bawię się w związki. Podszedłem do sekretarki.
-Witaj Lena. Jakieś nowe informacje dla mnie ?
-Dzień dobry panie Verdas, dzisiaj ma pan dwa spotkania i podpisywanie umów.
Lena podała mi grubą teczkę.  O jeżu ...
-To wszystko ?
-Tak panie Verdas.
Do biurka podeszła piękna szatynka
-Przepraszam, na drzwiach wysi ogłoszenie na temat pracy asystentki. Jest jeszcze aktualne ?
-Tak jest aktualne.
Cały czas przyglądałem się tej dziewczynie. Wyglądała jak grecka bogini. Idealne ciało, idealna twarz. Ideał kobiety 
-Mam tutaj sivi (od aut. nie wiem jak to się pisze, a nie chce mi się sprawdzać xDD)
 mogę zostawić ?
-Tak proszę tutaj położyć. 
-Dobrze dziękuje. Do widzenia
-Do widzenia
Cały czas byłem oszołomionym widokiem tej szatynki. Po chwili się ocknełem.
-Mogę zobaczyć ?
-Oczywiście panie Verdas
Zacząłem czytać. To sivi było idealne. Violetta... Jakie piękne imię.
  -Dzwoń Lena do tej pani i powiedz że jest zatrudniona. 
Udałem się w stronę windy. Kiedy wszedłem do biura i zacząłem wypełniać papierkową robotę. Ale cały czas myślałem, o pięknej szatynce. Moje cudowne przemyślenia przerwał mój przyjaciel który wparował do mojego biura bez pytania
-No hej stary. Idziemy dzisiaj do klubu ?
-No możemy iść. 
-Okej to przed klubem o 20. Narka !
-Nara
I znowu wróciłem do wypełniania papierkowej roboty.

Violetta

Właśnie wchodzimy z Ludmiłą do najlepszego klubu w NY. Moja przyjaciółka uparła się, że musimy oblać to, że zatrudnili mnie w Verdas Company. Nie myślałam, że do mnie zadzwonią. Cały czas w głowie mam prezesa firmy. Przyglądał mi się z wielkim zaciekawieniem. Ale nie powiem, był bardzo przystojny. Tylko, żebym się w nim nie zakochała. Moje przemyślenia przerwała Ludmiła
-Vilu, czy ty w ogóle mnie słuchasz ?
-Tak, tak 
-Tak ? To o czym mówiłam
-No dobrze nie słuchałam cie. Przepraszam
-A powiesz mi o czym tak zawzięcie myślałaś ?
-O tym prezesie, co ci mówiłam
-Oj Violka nie myśl teraz o tym, chodź się napijemy i pokażemy tym ludziom kto najlepiej tańczy
-Przekonałaś mnie
Podeszłyśmy do baru. Zamówiłyśmy dwa mocne drinki. Po 5 albo 8 drinkach udałyśmy na parkiet. 

Leon
Razem z Federico jesteśmy już po 9 drinkach. Dużo dziewczyn się do nas podwalało, a my je szybko spławialiśmy. W sumie nie wiem dlaczego. Ale teraz jedna mnie przekonała i siedzę z nią przy barze i coś tam bełkocze, a ona z wszystkiego się śmieje. Podsumowując jest mega głupia. Szybko ją spławiłem i popatrzyłem na parkiet. W tłumie dostrzegłem ją. Violettę. Udałem się tam. Zacząłem tańczyć i po chwili tańczyłem z nią. 
-Hej. jestem Leon, a ty ?
-Violetta
-Piękne imię
Chyba mnie nie poznała. Musiałem się zapytać o jej imię, bo głupio było przyjść i się nie przedstawić. A musiałem się upewnić, że tak ma na imię. Kiedyś miałem taki przypadek, że ktoś podał fałszywe dane
-Może się napijemy ?
-Chętnie.
Podeszliśmy do baru.
-Po proszę drinka dla tej pięknej pani
Słodka zachichotała. Już to kocham. I tak wypiliśmy 6 drinków. Ojj czuje ze jutro będę tego żałować. Po chwili Vilu usiadła mi na kolanach. Zaczeliśmy się namiętnie całować.
-Jedziemy do mnie ?
-Oczywiście.
Zatrzymałem taksówkę i po 10 minutach byliśmy u mnie. Od progu zaczeliśmy się rozbierać. I tak skończyło się na namiętnej nocy. 

25 czerwca 2016

One shot "Miłość spotkana w klubie"- przedstawienie postaci




Leon Verdas-  22-letni prezes firmy Verdas Company. Pewnego dnia wybiera się do klubu z przyjacielem Federico. Poznają tam dwie piękne dziewczyny- Violettę i Ludmiłę. Co z tego wyniknie ?



Federico Pasquarelli-  22-letni przyjaciel Leona. Pracuje jako wspólnik w Verdas Company. Proponuje przyjacielowi wypad do klubu. Spotyka tam czarującą blondynkę. Od razu się w niej zakochuje.

Violetta Castillo- 21-letnia modelka. Jej najlepsza przyjaciółka namawia ją na wypad do klubu po zerwaniu z chłopakiem. Tam kobiety spotykają dwóch mężczyzn. Szatynce od razu w oko wpada wysoki szatyn. 


Ludmiła Ferro- 21-letnia barmanka. Udaje się do klubu z Violettą. Tam w oko wpada jej przystojny Włoch. Od razu się w niej zakochuje. 


I MIEJSCE

Autor: Eva Eva


Do dwóch razy- miłość.

Zacznijmy od początku; ale od czego by tu zacząć- chyba od tego, że jest nas trzy .Tak rodziców spotkało potrójne szczęście w postaci Franceski, Ludmiły i mnie Violetty. Mamy dwadzieścia pięć lat i jak się zdążyliście zorientować jesteśmy  trojaczkami. Tyle, że każda z nas jest zupełnie inna: Ludmi to wybuchowa blondynka, Fran żywiołowa czarnulka i ja szczupła brunetka, chodzące nieszczęście Violetta.   Mieszkamy w Hiszpanii, a konkretnie w Madrycie. Nasi rodzice z zawodu są architektami. Próbowali zaszczepić w nas swoją pasję, ale niestety z marnym skutkiem. Wszystkie trzy poszłyśmy w zupełnie innym kierunku, mianowicie założyłyśmy siostrzaną spółkę i otwarłyśmy kawiarnię .Mamy wiele wspólnego między innymi miłość do kawy, tak więc padło na kawiarnię, która w niedługim czasie stała się bardzo popularna w Madrycie. Postanowiłyśmy iść za ciosem i otworzyłyśmy jeszcze dyskotekę i restaurację. Biznes kwitł. Wszystko układało się po mojej myśli. Tak, tyko w życiu zawodowym, ponieważ życie prywatne to była kompletna katastrofa. Fran i Ludmi były w szczęśliwych związkach. Franceska podczas wakacji w Rzymie poznała Marco. Chłopak był, a  raczej nadal jest kucharzem i jak mówi słynne przysłowie przez żołądek do serca. Tak pysznie gotował, że zdobył serce mojej o pięć minut starszej siostry. Miłość nie zna granic- Marco przyjechał za moją siostrą do Hiszpanii i teraz wspólnie prowadzą „ Małą Italię” naszą restaurację. Co do Lu, ona poznała swoją drugą połowę w Polsce. Byłyśmy tam na szkoleniu biznesowym. Na końcu odbył się bankiet, na którym tak zwaną gwiazdą wieczoru był  Federico- obecnie już narzeczony Lu. Fede podobnie jak Marco pochodzi z Włoch i jest piosenkarzem oraz aktorem. Dziewczyny są w szczęśliwych związkach i wspólnie z rodzicami boleją nad tym, że ja jestem samotna. Rozwój naszej firmy spowodował, że podzieliłyśmy się obowiązkami: ja zajęłam się kawiarnią, Lu z Fede dyskoteką i klubem, a Fran i Marco restauracją.
Tamten dzień zapamiętam chyba do końca życia. Dzień zaczął się źle, później było tylko gorzej, skończył się  dobrze, ale efekt końcowy był opłakany w skutkach. Czas pokazał że był to jeden z najgorszych dni w moim życiu. To był wtorek. 13 stycznia. Godzina 6:00 rano-zadzwonił budzik. Dzień zaczynam od prysznica; a tu niespodzianka- awaria,  równa się brak ciepłej wody. SUPER !!! Minus dziesięć na dworze, a ja zażywam lodowatego prysznica. Żeby było mało samochód umarł śmiercią naturalną. Autobusu brak. Kawiarnia powinna być otwarta od 8:00 czyli za pół godziny. Myślę sobie już gorzej być nie może. A jednak. Słyszę telefon. Natalia. Ona dziś ma być ze mną na zmianie. Odebrałam  tylko po to, żeby dowiedzieć się, że leży w łóżku  i ma 39 stopni  gorączki i nie da rady dziś przyjść do pracy, ale mam się nie martwić bo około dziesiątej zjawi się Max i mi pomoże. Super. Z wrażenia potknęłam się i zaliczyłam upadek. Ba, przecież chodnik musiał być śliski. Jakimś cudem, do teraz nie potrafię powiedzieć jak, dotarłam na miejsce punktualnie. Panie, które zajmowały się wypiekami już kończyły układać lady z pysznościami. Zapach rogali, czekoladowych muffinek  i przeróżnych ciasteczek uderzył we mnie z całą mocą. Marzyłam tylko o tym by wypić espresso moje kochane i zjeść coś pysznego. Ale nie, bo po co ? Przecież mój pech trwa dalej. 8:00 pierwszy klient. Boże, kto w taką pogodę się pcha  na dwór. Przywołuję na twarz uśmiech, odwracam się z zamiarem przywitania przybysza i dosłownie zamieram. W drzwiach stoi najprzystojniejszy mężczyzna jakiego do tej pory widziałam. Jest wysoki, dobrze zbudowany, jego błękitne oczy otulone są długimi, czarnymi rzęsami. Ciemnoblond włosy oprószone śniegiem w rozkosznym nieładzie. Jest  tak apetyczny jak czekoladowa muffinka – tylko schrupać. Facet pyta czy może zamówić kawę, a ja jak ta rybka w akwarium ruszam ustami, ale głosu wydobyć nie mogę. Co za wstyd,  zrobiłam z siebie debilkę. Po dłuższej chwili udaje się nam dojść do porozumienia, super przystojniak zamawia kawę. Siedząc przy stoliku cały czas się mi przygląda. Każdy normalny zrobiłby i podał kawę, ale nie Viola. Ekspres się zbuntował, zaczął pryskać na mnie- połowa kawy zamiast we filiżance, to wylądowała na mojej koszulce. Po paru minutach udało się; kawa dotarła na miejsce przeznaczenia. Około dziesiątej zjawił się Max, podzieliliśmy się pracą  i jakoś poszło. To właśnie Maksi dostarczył mi bilecik z informacją o zaproszeniu na spacer. A od kogo? Od super przystojniaka, który jak się okazało miał na imię Leon. I tak to się zaczęło. Dzień tak źle rozpoczęty skończył się cudownie. O 16:05 przyszedł po mnie Leon i zabrał na spacer uliczkami Madrytu. Znaliśmy się parę godzin, prawie wcale, a spędziliśmy naprawdę miło czas. Dowiedziałam się, że Leon wykłada politologię na uniwersytecie, pochodzi z Argentyny, jest jedynakiem i ma 30 lat. Parę lat temu przeniósł się z Argentyny do Hiszpanii, bo jego rodzice prowadzili tu interesy. W czasie jak rozwijała się moja historia z Leonem miało miejsce bardzo podniosłe wydarzenie. Mianowicie rocznica ślubu naszych rodziców. Jako, że była to okrągła 25 rocznica postanowiłyśmy  z dziewczynami przygotować coś wyjątkowego. Na dwa dni dyskoteka zamieniła się w elegancką salę bankietową w której dominowały kolory bieli i granatu czyli ulubione kolory rodziców. Całości dopełniały wazony z pięknymi białymi i niebieskimi różami oraz niezliczone ilości srebrnych świec. Każda z nas miała pracy po same cebulki włosów. Lu i Fede zajęli się oprawą muzyczną i wyborem alkoholi, Marco i Fran dwoili się i troili by zapewnić jak najlepsze, najwykwintniejsze potrawy, natomiast desery należały do mnie. Impreza  zgromadziła mnóstwo gości, rodziny i przyjaciół. Niestety, nie obyło się bez przykrości. Mój partner w ostatniej chwili zadzwonił i powiedział, że pilnie wyjeżdża do Barcelony i muszę iść sama. Tak więc, chcąc nie chcąc, poszłam sama. Około drugiej w nocy miałam dość wszystkich i wszystkiego, zwłaszcza moich sióstr, które co róż wynajdowały mi partnerów do tańca. I nie docierało do nich żadne tłumaczenie zwłaszcza, że Lu niezbyt przypadł do gustu Leon.
Korzystając z chwili nieuwagi zaszyłam się w loży na piętrze, łudząc się nadzieją, że tu wreszcie będę miała spokój. Moją samotność przerwało wejście pewnej osoby. 
Korzystając z chwili nieuwagi zaszyłam się w loży na piętrze, łudząc się nadzieją, że tu wreszcie będę miała spokój. Moją samotność przerwało wejście pewnej osoby. Mianowicie był to Diego. Jeden z  najcenniejszych współpracowników ojca. Diego w firmie ojca zajmuje stanowisko głównego architekta. Zapytał czy może się przysiąść. W sumie, nie wiem dlaczego się zgodziłam, ale już po chwili gadaliśmy jak starzy znajomi. Dowiedziałam się, że mężczyzna ma 34 lata, zajmuje się głównie architekturą użytkową. Projektuje muzea, sale koncertowe, szkoły, przedszkola. Zaangażowany jest również w działalność charytatywną. Znałam Diego wcześniej, ale nigdy nie miałam okazji z nim rozmawiać. Nawet nie podejrzewałam, że jest tak super facetem. Całe to nasze spotkanie przerwał dziwny incydent. Mianowicie Diego mnie pocałował. Rozmawialiśmy jakby nigdy nic, a po chwili on mnie całuje. Ale jak! Ten pocałunek poruszył wszystkie moje komórki. Był tak delikatny jak dotknięcie skrzydeł motyla. Jego ciepłe wilgotne, wargi pieściły moje- OBŁĘD. Oderwałam się od niego jak oparzona. Zdezorientowany patrzył na mnie, nie wiedząc o co chodzi.
-Diego przepraszam, ale ja mam chłopaka. Przepraszam, jeśli  zrobiłam coś, co opacznie zrozumiałeś
- Nie, to ja przepraszam- usłyszałam w odpowiedzi- to był impuls. Po prostu jesteś mądrą, piękną kobietą, z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze jak z Tobą. Nie do końca panowałem nad tym odruchem.
I wtedy zrobił coś co mnie kompletnie zaskoczyło. Wyciągnął rękę i powiedział:
- To co- przyjaciele?
I tak zaczęła się nasza przyjaźń.  Od tego dnia czas dzieliłam między pracę, chłopaka, rodzinę i przyjaciela. Jakże różne były to relacje.
Leon- więcej go nie było jak był. Ciągłe wykłady, odczyty, konferencje naukowe. W międzyczasie ja. Eleganckie  kolacje, wyjścia do opery, ekskluzywne spa. Drogie szampany, kawiory ( co za obrzydlistwo) wszystko z górnej półki. No i sex. Tak to można określić; nie miłość, nie kochanie się tylko zwykły sex. Taka bliskość na odczepne, w pośpiechu. Zero deklaracji, czy obietnic. No, ale byłam szaleńczo zakochana w tych błękitnych oczach. Najgorszą  katorgą było dla mnie poznanie rodziców mojego „ spotykacza się”. Dramat. Ojciec Pedro jeszcze, jeszcze, ale matka Maria czarownica do kwadratu. Na dzień dobry usłyszałam:
-Leoś ty się z barmanką umawiasz.
No wstrząsnęło mną nieźle. Nie zna mnie, a już ocenia. Co za franca.
Tyle w kwestii  Leona.
A Diego, no cóż- przyjaźń ever, forever. Następnego  dnia po nieszczęsnym pocałunku, otrzymałam przepiękny bukiet kolorowych tulipanów. Cała paleta barw w jednym bukiecie.  Poszliśmy też na spacer. Po prostu przed siebie uliczkami Madrytu w blasku latarni, wśród tłumów turystów. Tylko ja i on.  I rozmowy. Niekończące się rozmowy o wszystkim i o niczym. O tym, kto jest lepszy Real czy Barcelona, czy lepsza książka to „Buszujący w zbożu” czy „Sto lat samotności”, czy bardziej wpada w ucho muzyka Iglesiasa czy naszego Fede- od banalnych spraw, po dyskusje jak najlepiej zdobyć pieniądze dla fundacji, która zajmuje się chorymi dziećmi. Diego zawsze był. Nie ważne, co by się działo zawsze mogłam na niego liczyć, niestety nie mogłam powiedzieć tego samego o Leonie.
Tak  przeleciał rok. Znów był styczeń, znów padał śnieg. A ja coraz bardziej uświadamiałam sobie, że coś z tym mim związkiem jest nie tak.  Serce mówiło mi, że mój czas z Leonem dobiegł końca, ale rozum zaprzeczał.  Czasem zastanawiałam się, czy to nie Diego jest moim chłopakiem.
Czas wspomnieć o drugim najgorszym dniu w moim życiu- w Saragossie odbywało się szkolenie baristyczne na które pojechałam. Impreza była naprawdę super, ale postanowiłam wrócić wcześniej i zrobić niespodziankę Leonowi.  Poprosiłam Diego aby odebrał mnie z lotniska i podwiózł do mieszkania Leona. Podekscytowana postanowiłam użyć klucza, który kiedyś mi przekazał. Po wejściu do mieszkania usłyszałam jakieś dziwne odgłosy, a przecież Leona nie powinno być. Do odgłosów dołączyły rzeczy, które walały się wszędzie. Idąc tym tropem zobaczyłam coś, co zwaliło mnie z nóg. Mój chłopak w całej okazałości, w łóżku z kobietą, zaznaczam nie ze mną – rozumiem, że czuć ironię. Mój chłopak uprawiał sex ze swoją studentką, którą miałam „zaszczyt” poznać. Ta scena tak intymna, a ja nawet nie miałam sił się ruszyć. Stałam tam i patrzyłam. Robiło mi się na przemian zimno i gorąco, brało mnie na wymioty. To było odpychające. W końcu wyrwałam się z tego letargu. Odwróciłam się i uciekłam. Moje serce rozpadło się na milion kawałeczków.  Obiecałam sobie, że już nigdy, przenigdy się nie zakocham.  Stwierdziłam, że skoro i tak nikt nie wie o moim powrocie, nie pozostaje mi nic innego jak wziąć się nawalić w cztery litery. Doszłam do domu z zapasem procentów, a tam zastałam Diego. Widząc moją zalaną łzami twarz, podszedł i mnie po prostu przytulił.
- Violetta- co się stało?
- Nic Diego, tylko straciłam chłopaka. Nie chcę o tym mówić. Wiedz, że już nigdy się nie zakocham.
- Pamiętaj  tylko, że nie wszyscy faceci  muszą cierpieć za coś, co zrobił ci ten dupek.
Drugi najgorszy dzień w życiu zaliczony, zorientować się można, że pierwszym był ten, w którym poznałam Leona. Mój były chłopak przypomniał sobie o mnie po tygodniu, a ja pogodziłam się z faktem , że i tak byśmy się rozstali, ale zdrada to zdrada i boli jak cholera. Wiem już, że te wszystkie odczyty to jedna wielka ściema. Diego w kwestii Leona nie wypowiadał się. Miał mega problem związany z projektem tarasu widokowego w Polsce. Ktoś mocno chciał podkopać jego autorytet i projekt nie był pozytywnie zaopiniowany mimo, że był jednym z lepszych mojego przyjaciela. W międzyczasie przyjaciel zaprosił mnie jako osobę towarzyszącą na galę rozdania nagród Międzynarodowego Towarzystwa Architektonicznego. Mój ojciec zdecydował, że naszą firmę reprezentować będzie właśnie projekt Diego, który był zamówiony przez Poznańskie Towarzystwo Historyczne z Polski.  Gala była bardzo ważna dla mojego przyjaciela, ale i dla całej firmy, tak więc ojciec zarządził dyscyplinę rodzinną. Na gali mieliśmy pojawić się wszyscy bez wyjątku. Bardzo cieszyłam się na tę uroczystość, bo byłam stuprocentowo pewna zwycięstwa mężczyzny. Wszystko odbywało się na Zamku Królewskim. Tak . Blichtr pełną gębą. Śmietanka towarzyska całej Europy, a w tym wszystkim Violetta. Mimo moich obaw, starałam się wspierać Diego, który był mega zdenerwowany. Ciągle mówiłam mu jak cudowną jest osobą, jak dobrym architektem, a przede wszystkim cudownym człowiekiem. Podziękował mi delikatnie muskając moje usta. Zdziwił mnie tym gestem, ale jednocześnie było mi bardzo przyjemnie. Z niecierpliwością oczekiwałam na werdykt, tylko ojciec stał pewny siebie, a na pytanie dlaczego tak jest odpowiedział tylko:
- ja pewny jestem zwycięstwa.
 O dziwo ojciec miał rację. Diego ku uciesze wszystkich wygrał, a ponad to  nasza firma zgarnęła wszystkie liczące się nagrody. To były cudowne chwile. Diego cieszył się jak dziecko. Ciągle powtarzał, że to moja zasługa, bo przecież to ja opowiedziałam mu wiele ciekawostek o mieście dla którego robił projekt. W całym zamieszaniu nie zauważyłam, że do rodziców podeszli państwo Vardas oczywiście z Leonem i Larą. Gdy tylko to zauważyłam uciekłam czym prędzej do  toalety. Tam niestety dopadła mnie matka Leona.
-Co zwykła barmanka robi na takiej gali z Diego Hernandezem?
I w tym momencie poczułam, że to już czas
- Pani Vardas, co też ma Pani do barmanek, praca jak każda inna
- Ja po prostu nie toleruję Ciebie – usłyszałam w odpowiedzi
- Pani Mario dla Pani informacji Diego to mój przyjaciel.  Wraz z siostrami znajdujemy się w rankingu 500 najbogatszych kobiet świata według Forbes. Dodatkowo mam dyplom  magistra historii Uniwersytetu w Poznaniu. Poznań to Polska dla Pani wiedzy. Literaturę angielską kończyłam w  Londynie, a biznes w Madrycie , mówię też płynnie w 5 językach, a nazywam się Violetta Martina Castillo- córka Germana i Angeles.
Dumna z siebie dosłownie wyfrunęłam z toalety wprost w ramiona Diego. Mężczyzna przytulił mnie i pocałował. Był to bardzo czuły i namiętny pocałunek.
Od czasu tego pocałunku coś się zmieniło. Ukradkowe dotknięcia, czułe pocałunki kradzione podstępem, długie spacery z trzymaniem się za ręce, maratony filmowe w objęciach jego silnych ramion.  Wszystko było cudowne, czułam się jak księżniczka z bajki. Tymczasem Diego oznajmił, że wyjeżdża do Polski, a ja jadę z nim. Zgodziłam się. Podróż nie była męcząca. Lądowaliśmy na lotnisku Ławica, a stamtąd  wynajęty samochód zawiózł nas do Hotelu Sheraton. Podczas pobytu dzieliliśmy z Diego pokój. Dużo rozmawialiśmy na temat naszych  relacji. Uzgodniliśmy, że nie będziemy się śpieszyć, damy sobie czas, poznamy się nie tylko jak przyjaciele, ale  również na płaszczyźnie kobieta- mężczyzna. Mimo wielu obowiązków pobyt w Poznaniu jawił się jak bajkowa podróż. Spacery starymi uliczkami w świetle księżyca, śmieszne wizyty w teatrze, bo sztuka grana była w języku polskim, a Diego po polsku ni w ząb. Pierogi na śniadanie, obiad, kolację, wycieczki do zoo. Podczas jednego z takich spacerów zostałam oficjalnie dziewczyną Diego. Nurtowało mnie tylko pytanie, dlaczego Diego cały czas krył się z uczuciami do mnie. Zapytany odpowiedział:
 -Jeśli kogoś bardzo się kocha to należy pozwolić mu być szczęśliwym, nawet jeśli oznacza to szczęście z inną osobą, Ty byłaś szczęśliwa z Leonem to i ja byłem.
To wyznanie zwaliło mnie z nóg, jednocześnie pozwoliło mi zrozumieć czym tak naprawdę jest miłość. Postanowiłam, że jeśli już wypowiem te dwa magiczne słowa to będą one definitywne i ostateczne, miałam też przeczucie, że Diego będzie pierwszym i ostatnim, który usłyszy to wyznanie.
Postanowiliśmy też, że po powrocie zamieszkamy razem. Mimo, że byliśmy bardzo zajęci zawsze wracaliśmy do wspólnego domu. Tworzyliśmy  malutkimi kroczkami wspólny świat pełen czułości, śmiechu,  radości , magii. Podczas jednego z comiesięcznych spotkań z moimi siostrzyczkami oficjalnie przyznałam si, że jesteśmy parą. Opowiadałam o tym, że kocham spędzać z nim czas, kocham jego uśmiech, kocham jego wady, kocham jego niewyjaśnioną miłość do komedii romantycznych, kocham to przestawianie budzika o dziesięć minut, dopijanie kawy tylko do połowy, układanie frytek w rządku na talerzu. Kocham jego. To spadło jak grom z jasnego nieba- KOCHAM GO. Dziewczyny stwierdziły, że tak głupia jestem tylko dlatego, że urodziłam się jako ostatnia. I, że chyba wszyscy prócz mnie wiedzą, że Diego kocha mnie jak wariat, a jak kocham jego. Nie mogłam pogodzić się z moim odkryciem, a jednocześnie byłam szczęśliwa. Po zdradzie Leona nie chciałam się zakochać, a tu taka niespodzianka. Postanowiłam niezwłocznie powiedzieć mojemu chłopakowi, co do niego czuję. W końcu  karuzela uczuciowa kocham nie kocham, zakochałam się czy nie dobiegła końca. Po powrocie ze spotkania jednak nie zastałam w mieszkaniu nikogo, na stole leżał tylko liścik
Violu wyjeżdżam, nie wiem kiedy wrócę, postaram się odezwać- uściski
I panika, czy on mnie zostawił. Miał dość czekania. Za długo zwlekałam. Viola ogar. Przecież Diego Cię kocha. Czemu właśnie dziś ten cholerny telefon się rozładował. Postanowiłam działać. Szybko oszukałam  ładowarkę. Włączyłam, a tam dwadzieścia nieodebranych od Diego. Oddzwaniam. Poczta głosowa. Cholera jasna. Chwila- tatuś. On na pewno wie, gdzie jest mój chłopak. Ten odebrał natychmiast i ze stoickim i ze stoickim spokojem oznajmił, że Diego za czterdzieści minut odlatuje do Kanady, na tydzień. Przecież nie będę tak długo czekać. Czterdzieści minut to mnóstwo czasu. Przekraczając wszelkie możliwe zakazy udałam się w stronę lotniska. Chowając kluczyki wpadł mi w ręce papierek od cukierka. Mądra Violetta, papierek zainspirował mnie do szalonej akcji. Szukajcie, a znajdziecie. Diego na szczęście przebywał jeszcze w poczekalni i spokojnie popijał kawę. Zdumienie na jego twarzy, gdy mnie zauważył- bezcenne
- Violuś, skarbie , co tu robisz  o tej godzinie i w ogóle tutaj, przecież zostawiłem kartkę
- Myślałam, że mnie zostawiłeś
- Ja Ciebie, nigdy głuptasku
- Wiem, głupia  byłam, ale to okazja żebym Ci dała coś o czym całkowicie zapomniałam
Otwieram dłoń, którą cały czas  z zacięciem ściskałam, dłoń ze zmiętym papierkiem
- Viola, Ty przyjechałaś, żeby dać mi papierek po cukierku
- Tak, Diego to jest papierek, który zostawiłam na pamiątkę naszego pobytu w Polsce.
Wkładam śmieciuszka w dłoń mojego chłopaka. Ten po rozwinięciu i odczytaniu treści (przeczytał i zrozumiał J) nie potrafił wydobyć słowa. Zamarł. Po chwili spytał tylko NAPRAWDĘ??????????
- Tak, najbardziej na świecie
Co zawierał papierek po zwykłych krówkach z Polski. Napis, a właściwie dwa słowa- Kocham Cię- słowa na które Diego czekał od tak dawna. Ale na tym nie koniec, jak iść na całość to z przytupem 
- Diego. Ożenisz się ze mną
- Skoro tak ładnie prosisz ☺

II MIEJSCE


Autor: Diana xox 



Na tych ścianach zapisane są historie, których nie potrafię wytłumaczyć
Zostawiam moje serce otwarte, ale ono pozostaje właśnie tu, puste od dawna

O poranku powiedziała, że w swoich kościach nie czuje tego samego co do nas
Wydaje się, że kiedy umrę, te słowa zapiszą na mym grobie

I dzisiejszej nocy odejdę, odejdę
Ścieżka pod moimi stopami prowadzi w szeroki świat
Tak uparcie walczyłem
Właściwie o nic

Historia mojego życia, zabieram ją do domu
Jadę całą noc by utrzymać jej ciepło, a czas
Zatrzymuje się 

Wszyscy:
Historia mojego życia, daję jej nadzieję
I trwonię jej miłość, aż wyczerpie się do cna
Historia mojego życia

Na ścianach tych zapisane są kolory, których nie potrafię zmienić.
Zostawiam moje serce otwarte, ale ono pozostaje właśnie tu, w swojej klatce

Wiem, że o poranku zobaczę nas w świetle ponad wzgórzem
Mimo że jestem załamany, moje serce pozostaje nieokiełzane

I dzisiejszej nocy odejdę, odejdę
Ogień pod moimi stopami płonie jasno
Tak uparcie walczyłem
Właściwie o nic

Historia mojego życia, zabieram ją do domu
Jadę całą noc by utrzymać jej ciepło, a czas
Zatrzymuje się 

Historia mojego życia, daję jej nadzieję
I trwonię jej miłość, aż wyczerpie się do cna
Historia mojego życia 

I czekałem aż przyjdzie na to czas
Ale kochanie, gonitwa za tobą jest jak łapanie obłoków

Historia mojego życia, zabieram ją do domu
Jadę całą noc by utrzymać jej ciepło, a czas
Zatrzymuje się

 ''Story of My Life''

Kochany Leonie 

'' Każdy zasługuje na szczęście lecz nie każdy potrafi je dostrzec ''
Chce żebyś był szczęśliwy 
Mam nadzieje że, inna kobieta otworzy Ci swoje serce 
Pokocha 
Jesteś wspaniałym mężczyzną, który zasługuje na miłość 
Jedyne czego pragnę to twojego szczęścia 
Pamiętaj, że moja miłość wciąż żyje 
Jest wieczna jak przysięga przed Bogiem 
''Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.''
Wybacz, że się z tobą nie pożegnałam
Nie potrafiłam powiedzieć Ci prosto w oczy, że umieram
Nigdy nie zobaczę jak nasza córeczka dorasta
Nigdy nie usłyszę pierwszego słowa naszej kruszynki 
Nigdy więcej jej nie przytulę 
Powiedz jej jak dorośnie, że mama zawsze przy niej będzie 
Powiedz jak bardzo ją kocham 
Jesteście dla mnie całym światem 
Moje serce do końca biło tylko dla was
Zawsze będziecie w moim sercu 
Nawet jak monitor nie będzie odczytywał pulsu
Nie umiałam powiedzieć ci o swojej chorobie 
Ból każdego dnia ściskał moje serce a oczy bielały
Lecz coś sprawiało, że nie myślałam o śmierci 
Traciłam wzrok lecz przez mgłę widziałam twoje oczy 
Słyszałam twój aksamitny głos
Moje mięśnie zanikały a i tak czułam twój dotyk
Zdawało mi się ,że spadam a ty trzymałeś mnie z rękę
Nie pozwalałeś powiedzieć ''żegnaj''
Ale tak będzie lepiej dla nas i Rose 
Nasza mała córeczka jest wielką szczęściarą, że ma takiego tatusia
Jesteś jej superbohaterem
Nie pozwól, żeby ktoś ją skrzywdził 
Powiedz, że mama zawsze będzie w jej sercu 
Będę ją chronić
Będę jej aniołem stróżem 
Nosi mnie w naszyjniku, który dostałam na piąte urodziny 
Pomimo, że tracę pamięć wciąż pamiętam ten dzień
Zderzyliśmy się na szkolnym korytarzu 
Pomogłeś mi pozbierać notatki z lekcji a nasze dłonie się spotkały
Zapamiętam co wtedy poczułam
Jakby stado motylków wirowało w moim brzuchu
Szmaragdowe oczy w, których topiłam swoje spojrzenie 
Sprawialiśmy sobie nawzajem ból mówiąc jak bardzo się  nienawidzimy
Kłóciliśmy się całe dnie i kochaliśmy całe noce
Kiedy byłeś blisko z moich ust nie mógł zejść uśmiech 
Wszystko po to żeby na koniec powiedzieć ''Kocham''
Pamiętam jak na twojej osiemnastce upiliśmy się do nieprzytomności
Chodziliśmy każdego ranka na plaże zobaczyć wschód słońca
Wieczorem siedzieliśmy na piasku wyobrażając sobie nasze wspólne życie 
Zasypiałam w twoich ramionach a ty zanosiłeś mnie do łóżka
Całowałeś mnie w czubek głowy myśląc, że śpię
Pamiętam jak płynęliśmy gondolą kiedy nagle w twoich dłoniach pojawił się pierścionek zaręczynowy 
Rzuciłam się w twoje ramiona piszcząc ze szczecią
łódka się przechyliła a oboje wylądowaliśmy w wodzie
Namiętny pocałunek w wodzie muskanej blaskiem gwiazd i ulicznych lamp
Czy mogło być jeszcze piękniej?
Tamtej nocy oprócz nowego rozdziału w naszej książce
pojawiło się niewinne serduszko bijące tylko dla nas
Nasze maleństwo
Pamiętam jak się cieszyłeś kiedy powiedziałam Ci o Rose
Od początku wiedziałam, że będzie to twoja kochana córeczka tatusia
Pamiętam łzy kiedy zobaczyłam małą plamkę na usg
Miesiąc później się pobraliśmy
Ślub w pięknym ogrodzie pośród kwitnących drzew wiśni
Biała suknia powiewająca na wietrze 
Pomimo bólu, który miażdżył moją duszę 
Był to najpiękniejszy dzień w moim życiu
Lecz mam kilka takich dni
Dzień w którym na świat przyszła nasza iskiereczka 
Ten dzień dał mi siłę 
Żyłam dla tej niewinnej istotki
Po moich policzkach spływają łzy kiedy myślę, że nigdy jej nie przytulę
Powiem jak bardzo ją kocham
Każde urodziny widziane przez białą mgłę
chowałam ból w tabletkach udając uśmiech 
Leże właśnie na szpitalnym łóżku czekając na śmierć

Obiecaj, mi że zawsze będziesz szczęśliwy 
Kocham Cię 

Violetta 

III MIEJSCE

Autor: Patty;* Super



Leon Verdas nie jest zwykłym nastolatkiem. Należy do grupy nadprzyrodzonych istot, a mianowicie jest pół wampirem, pół diabłem. Włada piekłem i każdy się go tam słucha ale dla niego to za mało. Pragnie przejąć władzę nad ziemią. Nic innego tak bardzo nie pragnął, ale czy na pewno? Czy jego martwe serce znowu zabije?


Violetta Castillo dziewczyna o pięknym uśmiechu, która zawróci w głowie wampirowi, ale czy tak, że go powstrzyma przed jego planem? Ocali świat i będzie szczęśliwa, że swoim diabłem-wampirem czy będzie nieszczęśliwa bez niego z kwestii rozsądku?

Leon dzisiaj miał po raz pierwszy wstąpić na ziemię. Widział w ziemianach tylko nic nie warte ścierwo. Pycha i chciwość biła od nich z kilometra. Szatyn o szmaragdowych oczach przechodził przez piękny park w Nowym Jorku. Widział jak ludzie się gdzieś spieszą i nawet nie zwracają uwagi na niego. Omijając go mają do czynienia ze śmiercią. Był zimny tak jak w środku i jak na zewnątrz. Nie miał uczuć jedynie odczuwał złość. Oni niby uważają, że są na samej górze łańcucha pokarmowego, ale no nie prawda. Istoty nadprzyrodzone są od nich lepsi. Za niedługo będą mogli przekonać z czym mają do czynienia. Nie będą gotowi na atak. Ich koniec może być bliski. Król wampirów i demonów obejmie władzę. Leon Verdas będzie rządził ludźmi i istotami nadprzyrodzonymi. Jeśli jego plan zostanie zrealizowany to inaczej nie będzie odwrotu.

Violetta Castillo odwiedziła sieroty w domu dziecka. Często im pomaga. Uwielbia pomagać ludziom. Zawsze uśmiechnięta dziewczyna kierowała się do swojego domu. Już kiedy skręciła w odpowiednią uliczkę dano zobaczyć jej dom, a raczej wille. Nie lubiła wydawać pieniędzy, a swoje oddawała biednym. Jej nic nie brakuje, a ona ma złote serce. Weszła do domu i przywitała się ze swoim ojcem.
- Cześć tato. - Przywitałam się z brunetem.
- Witaj córeczko. - Uśmiechnął się miło. Ona zawsze była jego oczkiem w głowie i bardzo ją kochał. Miała tylko jego po śmierci swojej mamy.
- Co dzisiaj robiłaś? - Zagadał.
- Odwiedziłam sieroty. - Wytłumaczyła.
- Masz takie złote serce jak twoja mama. - Powiedział.
- Kocham Cię tatusiu. - Oznajmiła i przytuliła się do swojego staruszka.
- Ja Ciebie też. - Odparł i po chwili puścił swoją córkę.
- Mam spotkanie za godzinę, więc już będę się zbierać. - Oznajmił i wyszedł z domu.
A Violetta udała się na górę ale tajemnice drzwi ją zainteresowały. Odkąd pamięta zawsze były zamknięte ale nie tym razem. Szatynka weszła na stary strych.


Tam znajdowały się rzeczy jej mamy. Zaciekawiona oglądała wszystkie zawartości w pudłach. Wszystko ją interesowało i czuła, że jest tych informacji jest za mało. Ojciec nigdy nie wspominał jej o rodzicielce, a jak pytała się o nią robił się dziwny. Jakby go coś zadręczało, ale co?

Potężny krwiopijca szedł spokojną uliczką w której było mało ruchy aż wcale go nie było.
- Wiem co wydarzyło się w przeszłości. Możesz być skończony jeśli pójdę z tym na policję. - Usłyszał rozmowę gdzieś w kącie i to dzięki dobremu słuchowi.
- Nie zrobisz tego. Mogę Ci zapłacić za milczenie. - Powiedział drugi głos. Leon zaciekawiony podszedł, żeby zobaczyć kim są. Zobaczył młodego chłopaka w wieku około 20 lat, a drugi to brunet około czterdziestki.
- Pieniędzy nie chcę. - Oznajmił.
- A czego chcesz Alex? - Zapytał się ten drugi.
- Twojej córki. - Wyznał.
- Nie zgadzam się. - Odparł brunet.
- Albo się ożenię z twoją córką, albo media poznają co się zdarzyło kilka lat temu. - Powiedział Alex.
- Zgadzam się. Oddam Ci rękę mojej córki. - Zgodził się mężczyzna, a Leonowi to za bardzo nie podobało, ale co go to obchodzi? Pomyślał i oddalił się od tej dwójki, ale ten młody ma apetyczną krew. Przeszło szatynowi przez myśl i stał się głodny. Wyczuł dziewczynę więc szybko udał się do niej. Zobaczył dziewczynę w miniówce prawie odkrywającym się tyłkiem. Aż się krzywił na ten widok.
- Co zabawić chcesz się? Za 250$ jestem twoja. - Odparła, a on prawie nie wybuchł śmiechem. On ma płacić za coś co może mieć za darmo? Dobre żarty.
- Ja myślę, że się zabawię ale ty nie sądzę. - Odparł Verdas i jednym sprawnym ruchem wgryzł się jej szyję. Krew za smaczna nie była ale nie musiał za bardzo narzekać. Ofiarę wyssaną z krwi rzucił pod mur i udał się dalej jakby nic się nie stało.

Dziewczyna po znalezieniu rzeczy swojej matki udała się na spacer do parku. Na zewnątrz się trochę ściemniało. Szatynka szła uśmiechnięta i najmniejszy niewłaściwy czyn przeżywała aż za bardzo. Była kruchą istotą jak lalka porcelanowa. Z nią trzeba było się zachowywać delikatnie. Rozmyślała o swojej mamie i o tym pokoju na poddaszu. Była tak zamyślona, że nie wpadła prawie pod chłopaków, którzy jeździli na deskorolce.

On przechadzał się przez park. Jego oczy napotkały niezwykle przepiękną dziewczynę. Jego martwe serce jakby mogło to by zaczęło bić szybkością jaka to jest nie możliwa. Miała na sobie prześliczną różową sukienkę z brązowym paskiem oraz tego samego koloru baleriny. Widać było, że jest delikatna, a on nie powinien wchodzić w jej świat. Chciał ją poznać, dowiedzieć się o niej wszystko. Zauważył, że przeciwnej strony nadjeżdżają chłopaki na deskorolkach. Jak bohater uchronił ją od tego spotkania. Spojrzeli sobie w oczy i coś zaiskrzyło. Zobaczył po raz pierwszy raz takie piękno. Jej czekoladowe oczy były zaskoczone i zahipnotyzowane. Obydwoje byli w transie, ona podziwiała dwa szmaragdy, które ją urzekły. A on nie mógł oderwać wzroku od morza czekolady w jej oczach. Nic się nie odzywali, on słyszał jak biło jej serce. Tak się działo od kiedy patrzała na niego. Nie mogła wyjść z podziwu, że na takiego wybawcę jej się trafiło.
- Nic Ci nie jest? - Zapytał Leon przerywając ciszę.
- Co?... Nic mi nie jest i dziękuję, że mnie uratowałeś. - Powiedziała zarumieniona.
- To tylko przyjemność ratowanie takich ślicznotek jak ty. - Odparł i sam się zdziwił za to co powiedział.
- Jeszcze raz dziękuję. - Podziękowała jeszcze raz i uśmiechnęła się. I co dziwne i on się uśmiechnął.


- Jestem Leon, a ty? - Zapytał się, a ona pomyślała, że piękniejszego imienia nie słyszała.
- Violetta. - Odparła.
- Violetta. - Szepnął zachwytem. - Piękne imię. - Dodał po chwili.
- Odprowadzę Cię do domu. - Zasugerował i razem udali się do domu Violetty. Stanęła przed chłopakiem i podziękowała.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
- Nie ma za co. - Odparł, a ona go pocałowała w policzek. Poczuła od niego zimno, a mu wydawało się, że miejsce gdzie przed chwilą stykały się jej usta piecze.
- Dlaczego jesteś taki zimny? - Zapytała się ciekawa, a on nie widział co odpowiedzieć.
- Trochę jest na dworze chłodnawo. - Wytłumaczył, a ona już o nic więcej nie pytała.
- No to cześć. - Pożegnała się.
- Violu zaczekaj. - Usłyszała jego głos, więc się zatrzymała.
- O co chodzi?
- Czy pójdziesz ze mną do kina jutro? - Zapytał się.
- Czy to randka?
- Jeśli chcesz. - Oznajmił.
- Bardzo chętnie się z tobą wybiorę. - Powiedziała uśmiechnięta i weszła do środka, a tam zastała swojego ojca.
- Violetto gdzie byłaś? Późno jest. - Zauważył.
- Byłam się przejść. - Wyjaśniła.
- Idź już się połóż. - Rozkazał, a ona udała się do swojej sypialni. Położyła się na łóżku i do jej głowy przypałętał się właściciel szmaragdowych oczów. Nie mogła przestać o nim myśleć. Zastanawiała się co z nią się dzieje i dlaczego tak myśli o chłopaku, którego widziała pierwszy raz w życiu. Nie mogła wyjść z podziwu z jego osoby. Wzięła do ręki swój pamiętnik w którym przekazuje swoje tajemnice, uczucie, po prostu wszystko.


Pamiętniczku!
Poznałam dzisiaj cudownego chłopaka.
Ma na imię Leon.
Jest szatynem o szmaragdowych oczach,
które mnie urzekły.
Moje serce zaczęło bić niezwykłą szybkością.
Pierwszy raz tak się czułam przy chłopaku.
Wydaje mi się, że jest jakiś taki... tajemnicy?
Tak to dobre słowo.
Gdy go dotknęłam był zimny,
a przecież był upał mimo, że był wieczór.
Może ja poszukuje jakieś ale, żeby go odepchnąć ode mnie?
Nie wiem co się ze mną dzieje.
Czuję się dziwnie przy nim.
Mam ochotę wiedzieć o nim wszystko.
A wiem tylko jak ma na imię.
Chcę wiedzieć co lubi robić.
Gdzie mieszka.
Po prostu wszystko.
Nie mogę przestać o nim myśleć.
Ciągle krąży mi jego imię po głowie.
Chciałabym się dowiedzieć co ze mną nie tak,
że tak siedzi w mojej głowie.
To chyba... obsesja?
Czy ze świrowałam przez niego?
Co ze mną się dzieje?
Mam ochotę krzyczeć jego imię ze szczęścia.
Leon.
Pięknie brzmi... prawda?
Ocalił mnie przed spotkaniem deskorolkami i
jej właścicielami.
A wtedy gapiłam się w jego oczy jak
jakaś wariatka.
Te oczy mnie zaczarowały.
Zielony.
Taka ich barwa.
Nadal pewnie bym się w nie wpatrywała
gdyby się nie odezwał.
Ma taki piękny głos.
Nawet gdyby fałszował byłabym zachwycona.
Zapytał się mnie
,,Czy nic mi nie jest?''
Chciałam odpowiedzieć, że oszalałam jego osobą,
ale ostateczności ugryzłam się w język.
Ale teraz chcę odpowiedzieć, że jednak coś ze mną się dzieje.
Potrzebuję lekarstwa, bo ciągle mi przesiaduje w głowie.
A te jego usta...
Pragnę złączyć je ze sobą i nigdy ich nie odrywać,
ale wtedy zabrakło nam tlenu i to niemożliwe.
Chyba, że jest jakimś wampirem, który w ogóle nie istnieje.
Wampiry to tylko mity.
Istnieją w książkach i filmach.
Czy wspominałam, że Leon jest bardzo przystojny?
I dlatego nigdy nie zwróci uwagi na taką osobę co ja.
Nie jestem w jego typie.
Ale czy na pewno?
Zawsze istnieje ta mała nadzieja.
Człowiek bez uczuć nie istnieje i myślę,
że gdyby żyły nadprzyrodzone istoty tak by było z nimi.
Miłość zawsze zapuka do naszych drzwi.
Czemu ja wspominam o miłości?
Czy się zakochałam?
To nie odpowiednie.
Znam go jeden dzień, a już chce krzyczeć, że go kocham.
Dobrze myślisz: KOCHAM GO.
Kocham Leona.
Zakochałam się w nim nie znając go wcale.
Ale czy to moja wina?
Serce nie sługa.
Więc mnie o nic nie obwiniaj.
Zakochałam się w osobie znając jedynie jego imię.
A i jeszcze zaprosił mnie na randkę!
Nie mogę się doczekać.
A co ja założę?
Muszę wyglądać zachwycająco.
Muszę zrobić na nim dobre wrażenie.
Ale stroić to za dobrze nie jest jak do kina.
Muszę wyglądać ładnie i odpowiednio.
Chyba się trochę rozpisałam... nie prawdaż?
Podziwiam Cię, że znosisz moje humory.
No bo ja sama już ze sobą nie wytrzymuję.
Do miasta ,,Violetta''
Zawitała nowa postać.
W moim umyśle zamieszkał Leon i coś czuję,
że długo tam posiedzi.
Dobra, już Cię nie zanudzam.
A czy wspominałam, że Leon ma idealny uśmiech?
Ej, nie musisz się tak złościć.
Złość piękności szkodzi :)
Pa, twoja Violetta.

Dziewczyna odłożyła pamiętnik na półkę. Trochę ją uspokoiła kiedy wylała te wszystkie uczucia jakie w niej się narodziły. Myślała o tajemniczym chłopaku jak najszybciej chciała się znowu z nim zobaczyć. Udałam się do łazienki i tam wykonała wieczorne czynności i poszła spać.

Leon wracał do swojego królestwa w jego krainie. Po głowie ciągle mu chodziła pewne urocza szatynka o czekoladowych oczach. Nie mógł przestać o niej myśleć. Pragnął jej nawet bardziej niż podboju świata. Chciał ją dla siebie ale wiedział, że może w jej życiu dużo namieszać. Ale był samolubem, który pragnął jej dla siebie. Chciał, żeby ona była jego i tylko jego. Udał się do swojej sypialni i usiadł na łóżku. Przed jego oczami pojawiła się uśmiechnięta Violetta. Już nie mógł się doczekać ich randki. Żadna dziewczyna nie zawróciła mu tak w głowie jak ona. Violetta była wyjątkowa i jedyna swoim rodzaju.

Następnego dnia Violetta obudziła się o godzinie 10:00. Zeszła na dół i zaczęłam jeść śniadanie. Jej ojca nie było. Zapewne przebywał w firmie. Szatynka o brązowych oczach jak skończyła zajadać naleśniki udała się do salonu. Usiadła na kanapie i zaczęła oglądać telewizję. Myślała o Leonie, który zawrócił jej w głowie. W nocy śnił jej się i nie mogła przestać o nim myśleć. Nie mogła sie doczekać ich randki ale właśnie uświadomiła sobie, że nie ustalili godziny i może przyjść w każdej chwili. Udała się na górę i zaczęła się szykować. Ten dzień miał być najlepszym w jej życiu. Miłość od pierwsze wejrzenia ponoć nie istniała ale ona ją przeżyła. Ubrała się w białą bluzkę z wzorkami, różową spódnicę, a do tego pasek oraz koturny.


Stwierdziła, że wygląda nawet dobrze jak do kina. Włosy miała lekko kręcone i rozpuszczone, a na twarzy delikatny makijaż. Spojrzała na telefon i zobaczyła, że jest godzina 15:00. Długo się szykowała. Postanowiła, że posprząta bałagan, który narobiła. Zaczęła z powrotem układać ubrania do szafy. Kiedy skończyła usłyszała dzwonek do drzwi. Był równo o 16:00. Violetta poszła mu otworzyć i ujrzała jego ubranego w koszulę niebieską - białą w kratę, a do tego ciemne dżinsy i obuwie.
- Hej. - Przywitał się i wręczył jej kwiaty.
- Hej i dziękuję za kwiaty. - Powiedziała.
- Pięknie wyglądasz. - Oznajmił.
- Dziękuję. - Odparła i wstawiła czerwone róże do wazonu.
- Idziemy? - Zapytał kiedy pojawiła się koło niego.
- Tak. - Odpowiedziała i wyszli z domu. Do kina mieli kilka minut, a po chwili byli na miejscu.
- Na co chcesz iść ślicznotko? - Zadał pytanie patrząc na liste filmów dzisiaj granych.
- Chodźmy na ten. - Wskazała na komedię, a on się zgodził. Po filmie udali się do kawiarni. Zamówili sobie szarlotkę i zaczęli jeść. Mitach mówią, że wampiry nie jedzą. No właśnie to mit. Leon i Violetta rozmawiali o wszystkim. Dogadywali się ze sobą bardzo dobrze. Po mile spędzonej randce udali się pod dom szatynki. Wampir zanim odszedł pocałował Violette. Ich pocałunek był delikatny i czuły. Po kilku minutach się od siebie oderwali. Leon mógłby całować jej usta dłużej, nawet całą wieczność, ale ona potrzebuje powietrza. Jest człowiekiem i musi oddychać. Pożegnał się z Castillo i oddalił od jej domu. Zdał sobie sprawę, że zakochał się w człowieku i tego nie żałował. Chciał ją mieć dla siebie.

Violetta weszła do domu i zobaczyła w salonie jej ojca i około 20 lat mężczyznę.
- Dzień dobry. - Przywitała się z grzeczności.
- Violetto poznaj swojego narzeczonego Alexa. - Powiedział jej ojciec, a ona prawie nie zemdlała z tego co usłyszała.
- K-kt-oo? - Zapytała jąkając się.
- Narzeczony. - Powtórzył German.
- Dlaczego ty mi wybierasz narzeczonego? - Zadała pytanie.
- Jest dobrym kandydatem na twojego męża. - Powiedział.
- Pójdę do swojego pokoju. - Oznajmiła szatynka i zniknęła na górze. Położyła się na łóżku i chwyciła za swój pamiętnik.

Pamiętniczku!
Dzisiaj był dla mnie ważny dzień,
a mianowicie odbyła się
moja randka i Leona.
Było wspaniale.
Oglądaliśmy komedię w kinie,
a potem poszliśmy do kawiarni.
Dużo ze sobą rozmawialiśmy.
Potem Leon skradł mój pierwszy pocałunek.
Lepszy nie mógł być.
Ale jak weszłam do domu wszystko prysło.
Mój ojciec wybrał dla mnie męża.
Jest to jakiś Alex.
Nie podoba mi się on.
Jest jakiś dziwny.
I on ma być moim mężem.
Ale ja nie chcę tego ślubu!
Mam dopiero 17 lat!
No dobra za kilka miesięcy 18.
Ale jestem za młoda.
A ślub trzeba wziąć z miłości.
Trzeba podjąć słuszną decyzję o małżeństwie,
a nie tak o.
Nie jestem jeszcze gotowa.
Moje serce cierpi kiedy myślę o Leonie i
o tym jak mu powiem o moim ''narzeczonym''.
Kocham Leona ale ta miłość nie
będzie z szczęśliwym zakończeniem.
Bez Happy endu.
Moje życie bez niego.
Bez mojego szczęścia.
Będą nieszczęśliwą mężatką.
Już bym wolała, żebym została starą
panną z kotami niż żoną Alexa.
Dlaczego akurat on?
Anie na przykład... Leon?
Pewnie nadal miałabym wątpliwości
ale go kocham.
Najlepiej by było,
gdyby żadnego ślubu nie było.
Pa, twoja Violetta.

Potrzebowała wylać swoje emocje na kartce. To zawsze jej pomagało choć trochę się uspokoić. Zaczęła myśleć o Leonie. Wtedy nie wytrzymała i zaczęła płakać. Tak bardzo nie chciała tego ślubu, a nie wiedziała co ma zrobić, żeby do niego się nie odbyło. Po chwili odpłynęła do krainy Morfeusza.

Leon spacerował po ulicach Nowego Jorku i ciągle myślał o Violettcie. Zakochał się w tej dziewczynie ale nie mógł powiedzieć kim jest. Z szybkością wampira pobiegł pod jej dom. Wszedł do środka przez okno do jej pokoju. Zobaczył, że śpi ale zaniepokoiło go jej popuchnięte oczy co świadczyło, że płakała, a on chciał dowiedzieć dlaczego. Zostawiając ją była jeszcze szczęśliwa, a potem musiało coś się stać. Zobaczył, że na podłodze leży zeszyt. Podniósł go i zaczął czytać prze ostatni wpis w pamiętniki.
- Też Cię kocham. - Szepnął z uśmiechem patrząc na dziewczynę.
Potem zaczął czytać ostatni wpis, gdy skończył był zdenerwowany.
- Jesteś moja i żadnego ślubu nie będzie. Ja o to zadbam kochanie. - Oznajmił i pocałował ją w policzek, a następnie wyszedł z jej pokoju.

Violetta obudziła się w środku nocy. Usłyszała jak ktoś krzyknął i postanowiła to sprawdzić.  Zeszła na dół i zobaczyła swojego ojca i Alexa, którzy się kłócili.
- Ślub ma się odbyć jeszcze w tym roku. - Powiedział Alex.
- Violetta nie jest jeszcze gotowa. - Oznajmił ojciec Violetty.
- Albo ślub w tym roku albo policja dowie się, że zabiłeś Marię. - Odparł młody chłopak, a Violetta zaczęła płakać.
- Tato czy to prawda? - Zapytała się szatynka, a German spojrzał na nią przerażony. Brązowookiej nie trzeba było już słów, już wszystko wiedziała. - Nienawidzę Cię. - Dodała.
Dla niej jej ojciec był już nikim, zabił jej rodzicielkę. Dziewczyna biegła po ulicach  Nowego Jorku. Skręciła w ślepą uliczkę, a nie zauważyła wcześniej, że Alex wybiegł za nią. Na twarzy miał najgorszy uśmiech jaki widziała.
- Nie masz dokąd uciec. - Powiedział jak zauważył, że zaczyna się cofać do tyłu. Przygniótł Castillo do ściany i zaczął ją całować po szyi. Leon ratuj, pomyślała.

Zdenerwowany Verdas chodził po ciemnych ulicach. Było już ciemno i pusto na drogach. Leone ratuj, usłyszał w swojej głowie głos Violetty. Był zmartwiony i nie wiedział co się z nią dzieje. Jak najszybciej pobiegł do swojej ukochanej. Akurat wiedział gdzie się znajduje. Wyczuł jej słodki zapach. Po chwili był przy niej. Zobaczył tego samego chłopaka co widział kilka dni temu. który teraz się dobiera do jego Violetty. Jego oczy pociemniały, a z ust wysunęły się dwa ostre kły. Odciągnął go od szatynki i wgryzł się w jego szyję. Violetta na to patrzyła z przerażeniem. To co myślała, że istnieje w książkach żyje na prawdę. Leon rzucił martwe ciało na ziemię.
- Kim ty jesteś? - Zapytała się roztrzęsiona.
- Pół wampirem, pół diabłem. - Wyjaśnił i wrócił do normalnej postaci. - Kocham Cię Violetto. - Powiedział.
- Ja tak nie mogę. Wybacz. - Odparła i wróciła do domu. On ją rozumiał, przecież jest potworem, bestią.

Następnego dnia, wieczorem dziewczyna chodziła po parku, aż nagle zobaczyła tłum z pochodniami. Violetta podeszła do jednego i zapytała się o co chodzi.
 - W starej szopie przy lesie ukrywa się krwiopijca. - Wyjaśnił, a jej przyszło tylko jedno, że chodzi o Leona. Skrótami pobiegła do niego. Weszła do środka i się do niego przytuliła.
- Kocham Cię Leon. - Wyznała, a w tym czasie drzwi wyważono. Leon przeniósł siebie i szatynkę do swojej krainy. Brązowooka zobaczyła, że stoją przy ścianie z kamienia, a środku pomieszczenia była lawa. Ścieżką szatyn wyprowadził ich do nieco przyjemniejszego miejsca.
- Będę musiał Ciebie odesłać z powrotem na ziemię. Zwykły człowiek nie wytrzyma tak dużej temperatury na długo. - Oznajmił.
- Nie chcę wracać. Chcę zostać z tobą. - Powiedziała. - Przemień mnie. - Dodała.
- To będzie bolało. Na pewno tego chcesz? - Zapytał obejmując ją w talii.
- Kocham Cię i chcę spędzić z tobą wieczność. - Wyznała, a Leon ją podniósł i zaniósł do jego sypialni, a niedługo ich.
- Czemu mnie tutaj przyniosłeś? - Zapytała si kiedy ją położył na łóżku.
- Nie będę tego robić tam. - Wyjaśnił i wysunął kły. Jego oczy nadal były zielone. Pogłaskała go po policzku.
- Jesteś piękny. - Szepnęła do 125 latka.
- Postaram to zrobić delikatnie. - Oznajmił. Zaczął składać na jej szyi pocałunki, a po chwili wgryzł się w jej szyję, a ona poczuła tylko rozkosz. Zamknęła oczy, a jak otworzyła były ciemne, a po chwili wrócił ich dawny blask. Złączyli swoje usta w pocałunku. Pocałunek wieczności.